Drogi Boże!
Dzisiaj jest pierwszy dzień jesieni-pogoda słoneczna i ciepła. Słońce jest jednak zbyt jaskrawe i wszystko ma ostre cienie, taką szczególną wyrazistość. Czasami mam takie, wrażenie, że ta ostrość jest zbyt dosłowna.
Sobota-dzień pracowity i pełen wrażeń.
Idę na promocję książki „Artyści Białegostoku XVIII-XX wiek”, dostaję egzemplarz pokaźnej książki. Jest nudno, spotykam kilku znajomych.
Wychodząc już z imprezy zatrzymuje mnie Renatka i nieoczekiwanie proponuje abym się z nimi zabrała na rykowisko jeleni. Już po pół godzinie jesteśmy w sercu puszczy. Jest ciemno, około godziny 22, las cichy, gwiazdy i księżyc to jedyne kierunkowskazy. Raptem ciszę przecina ryk i to całkiem niedaleko, jedziemy dalej, znowu cisza gdzieś w górze słychać sowę a może puchacza, stoimy i nasłuchujemy w oddali odgłosy, to byki ryczą, stado jest duże. Jedziemy w kierunku granicy, wysiadamy, trzymamy się blisko samochodu i nasłuchujemy.
Stojąc nocą w puszczy w samym jej sercu, patrząc na gwiazdy, wiem, że nie ma czegoś takiego jak samotność. Jesteśmy wpisani w krwiobieg natury i podlegamy jej.
Ten zew w oddali to odwieczne prawo puszczy dopóki ziemia się kręci. My ludzie zagubiliśmy gdzieś po drodze, czystość intencji, prawość myśli, współczucie i miłość do tego co nas otacza. Musimy od początku tego uczyć się.
Wracamy do Białegostoku już po północy. Zasypiając czuję zapach puszczy. Gdzieś daleko na granicy snu pojawia się obraz. Wchodzę do niego i podlegam już prawom snu.
Pamiętaj o mnie Abe Białystok 2005-09-25
Drogi Boże!
Dzień spokojny a nawet z akcentami rozleniwienia. Śniadanie u Tey i Jacka, potem spacer i na końcu samotne wędrowanie po Zwierzyńcu.
Już koniec września a pogoda słoneczna i ciepła. Powinnam napisać rozprawkę o słońcu, bo co chwila inaczej na mnie działa.
Byłam w Karpaczu.
Czas czynnego odpoczynku; spacery, wędrowanie po górach. Wszystko obsypane kolorami, wokół wirujące liście i ostre słońce przenikające drzewa, liście a nawet niektórych ludzi.
Tak dawno nie wędrowałam po górach. Wdrapywałam się na skały i nie mogłam nacieszyć się widokiem rozległych przestrzeni. Ile to lat minęło od moich wypraw górskich, nawet nie myślałam, że znowu znajdę się na szlaku.
Pojawia się we mnie potrzeba zmiany miejsca zamieszkania, coraz częściej łapię się na tym, że moje myśli błądzą po innych miejscach, będąc w Łebie marzyło mi się morze, w górach zaś miejsce uzdrowiskowo- wypoczynkowe.
Zdumiewa mnie fakt, że coraz wyraźniej myślę z niechęcią o mieście w którym się urodziłam.
Powoli zbliżają się chłody, jesień zaczyna się jawić coraz bardziej roztrzepana. Dziś zawiało mrozem, choć do zimy jeszcze daleko. Lubię tę porę roku, wszyscy się garną pod dach, każdemu smakuje ciepła herbata.
Rozmyślam nad losem ludzkim, powodów zawsze jest wiele.
Podróżowanie ostatnio mnie męczy. Wizyta w Łodzi i powrót z noclegiem w Warszawie, przebiegł tym razem bezboleśnie.
Zajrzałam do kościoła na Placu Grzybowskim, zostałam na odmawianiu różańca, monotonny głos był tłem do moich myśli. Uświadomiłam, że już od jakiegoś czasu nie śpieszę się a nawet cieszę się chwilą – to nowe doświadczenie.
Zbliża się 1, 2 listopad, dla mnie to zawsze przejmujący czas. Odzywają się we mnie te dziwne uczucia; opuszczenia?, zazdrości? niedowierzania?, fascynacji? tęsknoty? grozy?
Powoli powstaje we mnie nowa jakoś – nazwać to można wiecznością, przeświadczenie, że już nic nie może zmienić się w mojej najgłębszej naturze. Jest, w prawdzie, jeszcze warstwa, wręcz odczuwalna, to strach przed nie uniknionym.
Czasami mam wrażenie jakbym patrzyła na siebie z jakiejś odległości i nadziwić się nie mogę swojej nie udolności i ignorancji.
Pamiętaj o nas
Abe Białystok 2005-10-21
Drogi Boże!
Popatrz tylko, ile i wciąż, jest spraw do Ciebie. Ciągle plączemy się o własne nogi, nie umiemy korzystać z darów otrzymanych od Ciebie i ciągle gonimy za czymś co na dłuższą metę nie ma najmniejszego sensu. Skąd ten program bezsensowności w nas?.
Proszę! Wspieraj mnie szczególnie, w momentach beznadziejności i bezsensu.
Naucz mnie radości, szanowania swoich uczuć, nie pozwalania na wtargnięcie czyjejś złości a tym bardziej na jej kontynuowanie.
Ciągle poruszam się we mgle, jednak czasami mam odczucie wzmożonego światła. Wtedy cieszę się ciepłem, które przenika mnie, bez tego zasilania nie ruszyłabym z miejsca.
Istnieje we mnie poczucie ruchu spiralnego, co jakiś czas znajduję się w tym samym punkcie tylko o piętro lub kilka wyżej; ten sam tekst, podobna sytuacja a już inna reakcja.
Jestem z natury osobą, która musi ciągle: myśleć, „ barować” się z losem, emocjonować się drobiazgami, coś robić: pisać, malować, oglądać, dyskutować, słuchać muzyki, medytować, modlić się.
Co jakiś czas ogarnia mnie potrzeba samotności, ciszy, szumu lasu, morza, wody.
I tak idę do Ciebie, powoli z mozołem a czasem z radością.
Pamiętaj o mnie Abe Białystok 2005-10-22
Drogi Boże!
Dni przepełnione zapachem świec, zniczy, lampek, migocących światełek, porozrzucanych liści i mnóstwa kwiatów.
Przepycham się wśród tłumu ludzi z naręczami chryzantem. Od ich barw aż mieni się w oczach. Przystaję aby napatrzyć się na sprzedających i kupujących. Dywany kwiatowe wskazują drogę – zabłądzić nie sposób.
Strzępy rozmów i z daleka pieśń kościelna, budzą we mnie wspomnienia; mgliste, porwane obrazy nie wiadomo skąd, i czuję raptowny ucisk serca, że to już było i znowu będzie(?).
Zatrzymuję się przy grobach bliskich, znajomych. Przypominam ich twarze, fragmenty zdarzeń i myślę jak czas szybko mija, że o czymś nie powiedziałam, czegoś nie zrobiłam.
Odeszli.
Oni też mieli marzenia, pragnienia, smutki i radości.
Myślę, o Nell, zginęła w wypadku samochodowym w 1997r – roześmiana buzia…. kręcone, blond włosy… ”rzuć mnie w ta koniczynę, jak ja to luuuuubię” to sztandarowa jej pieśń na różnych imprezach towarzyskich….. półobrót ……i stop klatka … obraz zaciął się.
Leszek – przychodził do nas zawsze ekstrawagancko ubrany; to w mundurze przedwojennego policjanta, to w płetwach… maskotka akademika, ciągle coś zostawiał….
Ubierał się na „cebulkę” i wszystko to zrzucał w korytarzu zostając w ostatniej warstwie.
Miał operację serca, nigdy już po niej nie podniósł się.
Panie, pamiętaj o nich. Abe Białystok 2005.11. 03
Drogi Boże!
Za oknami mróz i wszystko tonie w bieli. W domu stoi choinka. Jest nadal piękna.
Gdzieś głęboko poczułam powiew, żagle złapały wiatr. A może im mniej niepotrzebnego balastu, emocji tym większa szybkość i szersza droga?
A na drodze coraz mniej znajomych ludzi. Tylko co dalej?
Marzenia przeplatają się z pragnieniami, aby urealniły się muszą zostać nazwane. Nie jest to takie łatwe. Są strefy nienazwane bo nieznane.
Nowe przestrzenie są jak pola w zimowe noce, piękne ale przerażające. Pokonując je ma się nadzieję, że za nimi czeka Dom z miejscem przy kominku i ciepłą herbatą.
Nic nie można poradzić na bieg zdarzeń. Los musi się wypełnić. Jestem okruchem, pyłkiem w kosmosie, moje życie ma swój udział w tej wielkiej układance. Tak myśląc, kończę 2005rok.
Pamiętaj o mnie. Abe Białystok 2005 12 30