Białystok – w tym mieście urodziłam się i mieszkam do dzisiaj, tutaj urodził się mój dziadek, moja mama.

 

…..Jak sięgam pamięcią przez lata 50, 60-te to widzę mój dom na ul. Mickiewicza, pełen zapachów farb, ojca, wiecznie siedzącego przy sztaludze z pędzlem w ręce malujących świętych katolickich i prawosławnych, portrety osobom prywatnym i na zlecenie  urzędów. Jest to czas ogromnych kilkumetrowych twarzy.

Maluje siedząc na krześle ustawionym na stole, bo te twarze nie mieszczą się w naszym mieszkaniu. Można je było zobaczyć na budynkach różnych instytucji i na trasie pochodu majowego. To były czasy, kiedy w takie święto można było kupić w samochodach lodówkach kiełbasę, oranżadę, piwo. Alkoholu nie sprzedawano w czasie przemarszu ulicznego.

Pamiętam

-miasto z końca lat 50- tych; lubiłam jeździć dorożką, postój był na ul, Legionowej przy Farze, drewniany mostek na ul. Pałacowej i rząd murowanych domów ze sklepikami.

-neon przy sklepie „Maluch” projektowany przez Józia Gniatkowskiego – scenografa ( już nie pamiętam czy dziewczynka na neonie na moją prośbę miała długie czy krótkie włosy). Nazywał mnie Sobieską a ja jego Tobieskim.

– klub „Siedmiu”, wyśmienitą kawę w klubie zwanym popularnie empikiem, w którym to można było spotkać w godzinach pracy prawie każdego.

Przypominam Stasia Bukowskiego, architekta, jak z moim ojcem, leżąc w szpitalu i to na jednej sali, wydrapywali na pastylkach miętowych napisy i rozdawali studentom jako środek antystresowy.

Kiedyś spotkałam Aleksandra Welsa, znanego pejzażystę, szedł ze sklepu w nowych butach, właśnie zatrzymał się i wycinał scyzorykiem dziurę w miejscu bolesnych haluksów……..

 

To ze wspomnień powstaje mój obraz miasta, atmosfery tworzonej przez ludzi, miasta pełnego kontrastów, zmieniającego się z biegiem lat.