To była rozległa łąka pełna kwiatów i traw. Ruszyła przed siebie. Nie mogła napatrzeć się na mieniące się w słońcu kwiaty.
Po dłuższej chwili poczuła, że się powoli zapada. Nie wszystkie kroki trafiały na stabilną kępę, jednak posuwała się, ignorując niebezpieczeństwo.
Cały czas oszałamiały ją kolory; słońce i ruch owadów na trawach, mimo że coraz intensywniej czuło się zapach bagna.
Zagrożenie powoli wzrastało. Była już bardzo daleko, kiedy dotarło to do niej, że powrót jest nie możliwy.
Nie wiedziała też, co jest dalej. Teren stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Szła już ostrożniej z nadzieją, że gdzieś to to się skończy.
Powoli pojawiał się lęk
Zdawała sprawę, że musi zdyscyplinować swoje emocje.
Zaczęła przyglądać się otoczeniu i zauważyła, że coraz mniej widzi trawiastych kęp, a coraz więcej wody. Zrozumiała, że jest sama.
Zatrzymała się i zamknęła oczy.
Gdzieś w głębi pojawiło pragnienie, by wezwać pomoc i wtedy zdała sobie sprawę, że od niej nic już nie zależy, że jest jak liść wirujący na wietrze.
Głęboko w swoim wnętrzu poczuła narastającą radość.