Pewien Obywatel X został poproszony o przymocowanie półki na balkonie. Sprawa wydawała się prosta. W tym celu Obywatel X przyniósł wiertarkę z wiertłem udarowym. Miał wywiercić 3 / trzy / otwory aby ją zawiesić na ścianie zewnętrznej.
Półka była drewniana z drewnianymi wspornikami i metalowymi zaczepami. Całe lata pełniła swoje zadanie wewnątrz mieszkania jako parapet. Od tego lata miała zdobić balkon. Stać na niej miały czerwone pelargonie.
Ściana jak w każdym bloku z wielkie płyty, prócz stalowych prętów zalanych betonem ma po stronie zewnętrznej grysik. Stopień trudności w wywierceniu otworów jest duży.
Praca zaczyna się o godzinie 9,15 . Narzędzia zostają ułożone na balkonie. Wiertarka zostaje włączona i po chwili zapada cisza – wiertło widiowe zostaje złamane. Wychodzę z pokoju aby nie zapeszyć wiercenia. Na szczęście otwory są ale haki nie trzymają się w otworach. Idę do sklepu aby kupić szpachlę. Wracam i okazuje się, że powstały dodatkowe 3 otwory nad wywierconymi wcześniej.
Haki zostają włożone do pierwszych otworów i wypełnione szpachlą. W drugich już są śruby. Półka nie trzyma się z powodów wiadomych. Tam gdzie by pasowała mimo dobrych chęci haki wylatują a w nowych miejscach nie pasują zaczepy i w ogóle jest źle.
Jednak Obywatel X ma pomysł. Wyławia z szuflady drut i przywiązuje zaczepy półki do otworów wywierconych powyżej pierwotnych. Półka o dziwo wisi ale opada pod kątem i niema mowy o postawieniu niczego nie mówiąc o kwiatkach.
Marszczy czoło i po chwili znika aby pojawić się z fragmentami blejtramu i po przycięciu postawić je pod półkę jako podpórki. I tak wybija godzina 13,15.
Dla pewności, mówi, dobrze by było przybić w suficie haki i podwiązać półkę żyłką!!!!
Tu moja cierpliwość dobiega końca.