Kurier Poranny, 9 lipca 2001

ludzieanioly_prasaBiałostocka malarka Beata Wasi­lewicz, której obrazy prezento­wane byty na wielu wystawach w kraju i za granicą, obchodzi 25lecie swojej pracy twórczej. Z tej okazji w Muzeum Rzeźby Alfon­sa Karnego odbyła się specjalna wystawa jej prac.Do muzeum przybyło liczne grono miłośników malarstwa tej ar­tystki. Beata Wasilewicz otrzymała także podziękowanie za dotychczaso­wą pracę twórczą oraz list z gratulacja­mi od marszałka województwa
podla­skiego i Urzędu Marszałkowskiego. Malarka zapytana o blaski i cienie arty­stycznego życia podkreśliła,
iż w jej do­tychczasowych doświadczeniach domi­nują cienie.arty­stycznego życia podkreśliła, iż w jej do­tychczasowych doświadczeniach domi­nują cienie.
A na pytanie, na czym one polegają, odpowiedziała krótko: na ma­lowaniu światła.

 
Cisza i pokora

W obrazach Beaty Wasilewicz domi­nują pastelowe odcienie różu, fioletu, żółci, błękitu, szarości. Ale to, co w nich fascynuje i przyciąga, to przede wszyst­kim bijąca z nich jasność, autentyczny blask, ciepło i nadzieja. Malarstwo tej artystki mogłoby być doskonałą ilustra­cją do opowiadań Brunona Schulza. Za­wiłe uliczki, tajemnicze drogi rozpływa­jące się we mgle, fragmenty miast, a nad nimi unoszące się w tańcu anioły.

Te obrazy nie krzyczą i nie prowoku­ją. One uparcie milczą, i jest w tym mil­czeniu coś niezwykle silnego, hipnoty­zującego, dumnego. Cisza, pokora i harmonia tych obrazów zdecydowanie wymyka się modom dominującym w sztuce współczesnej.

Światło i ciemność
Ludzie, anioły i demony

…Był w moim życiu czas buntu, kie­dy wahałam się, czy malować otaczającą nas ciemność, czy też światło. I cie­szę się, że mam za sobą takie
doświad­czenie. Przecież można mówić o świe­tle tylko wtedy, kiedy przeszło się jakąś granicę ciemności.

Ludzie rzadko stają się głównymi bo­haterami tych obrazów. Jeżeli już poja­wiają się, są drobni, nieco stłamszeni, zamknięci w przestrzeniach jak w szu­fladach. W znakomitym cyklu „Szpi­tal” wśród błękitu, szarości, bieli i fiole­tu artystka ukazuje sterylne sale, stoły operacyjne, lampy, skulonych, cierpią­cych w milczeniu ludzi. I nawet w ich bólu poszukuje światła, i nawet w ich milczeniu odnajduje zgodę na ten pięk­ny i okrutny świat.

Radosne krzyże

W Muzeum Rzeźby Alfonsa Karne­go oprócz obrazów można także obej­rzeć barwne i oryginalne krzyże, w któ­rych artystka ukazuje nadzieję na zmartwychwstanie, szczęście i wiecz­ność. Bardzo ważne jest również są­siedztwo tych krzyży, obok których po­jawia się cykl obrazów „Szpital”. W ten sposób poszczególne części wystawy prowadzą ze sobą nieustanny dialog – ludzkie cierpienie, słabość i choroba zo­stają stłumione przez obietnicę wiecz­nego szczęścia w raju.

Oczywiście, można zadać pytanie: czy ta specyficzna bliskość cierpienia i światła, którą artystka nieustannie podkreśla, jest dla nas, współczesnych odbiorców, w ogóle wiarygodna.

Ale jakkolwiek sobie na to pytanie odpowiemy, nie zmienia to faktu, iż warto te obrazy zobaczyć, chociażby po to, by wraz z nimi pomilczeć.

Wystawa prac Beaty Wasilewicz czynna będzie do końca wakacji.

Katarzyna Ewa Zdanowicz

 


Opinia

W moich obrazach są nie tylko anioły, ale i demony, nie tylko świa­tło, ale i ciemność. Przecież one stanowią wzajemne dopełnienie.
Tylko wtedy życie jest pełne. Dla mnie jednak istotne jest przede wszystkim to, że zwycięża światłość. – Był w moim życiu czas buntu,
Wtedy wahałam się, czy malować otaczającą nas ciemność, czy też światło. I cieszę się, że mam za sobą takie doświadczenie. Przecież można mówić o świetle tylko wtedy, kiedy przeszło się jakąś granicę ciemności – uważa Beata Wasile­wicz.

W obrazach Beaty Wasilewicz dominują pastelowe odcienie różu, fioletu, żółci, błękitu, szarości. Oprócz obrazów można także obejrzeć barwne i oryginalne krzyże.