Już grubo po 200 wjechałam windą na piętro i usiadłam na klęczniku przy oszklonym oknie z widokiem na ołtarz.

Ogarnęła mnie cisza. Po hałasie, sprzątaniu i tłumie przepływających ludzi pozostało we zmęczenie.

Tykanie zegara i mrok na korytarzu znowu przeniósł mnie w jakiś znany czas ale zbyt odległy abym mogła go sobie przypomnieć.

Usłyszałam kroki i odwróciłam się, z tyłu stał ojciec A. Weszliśmy do jadalni a ja zabrałam wodę do picia i ruszyłam do pokoju gościnnego.

Zasnęłam z poczuciem, że mam przywilej noclegu w zakonie męskim ojców jezuitów