Był to czas zachłannego palenia papierosów. Bywało, że jeździło się po nie na dworzec PKP bo wieczorem nigdzie nie można było kupić. Lubiłam pracować nocami więc papieros i kawa to był stały element zaopatrzenia. A z zaopatrzeniem bywało różnie w tamtych czasach.
Mój mąż nie palił ale starał się rozumieć moje boje nikotynowe.
Miał pomysł, który okazał się hitem tamtego czasu.
Po rozpakowaniu paczki, pod moją nieobecność, chował kilka papierosów w różne miejsca.
Jedna ze skrytek była za obrazami. Było ich więcej i to w nieprawdopodobnych miejscach.
W chwilach kryzysowych wyciągał je ale tak bym nie widziała ukrytych miejsc.