Ciągle był problem z sąsiadami mieszkającymi na górze. Kwaterunek przydzielil im te
mieszkanie i kropka. Byli to ludzie z marginesu, ich czwórka dzieci żyła w warunkach
urągających wszelkim zasadom.
Mama i pani Gilewska zatroszczyły się by dzieci znalazly się w końcu w Domu Dziecka.
Dokładnie nie pamiętam czy dzieci zabrano przed tym wydarzeniem czy po.
A było to tak; od południa na górze była libacja i po schodach ciągle ktoś wchodzil i schodził.
Wieczorem mój ojciec otworzył drzwi do korytarza aby wyjść na podwórze i okazało się, że
korytarz jest we krwi.
Już w dochodzeniu a potem w sądzie okazało się,że został ogłuszony i spuszczony ze schodów
człowiek mieszkający po sąsiedzku. Za morderstwo winni poszli siedzeć.
Po odsiadce znowu sprawy wróciły do punktu zero. Wreszcie po licznych interwencjach w
sądzie towarzystwo z góry dostało eksmisję.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Wprowadziły się dwie kobiety, matka z dorosłą córką. Po paru miesiącach okazalo się, że
matka jest niezrównażona psychicznie i zagraża sąsiadom. Biegała z siekierą, wybijała okna. W
końcu sprawa trafiła do sądu i zapadł wyrok eksmisji.
W jakimś czasie po tym zajechał ciężarowy samochód i milicja z cywilami otworzyła drzwi i
wyniosła cały dobytek. Pań nie było w domu. Po ich powrocie rozpętało się piekło i znowu
intereniowała milicja.
Wydział lokalowy na mieszkanie przydzielił………………poprzednich lokatorów.
Nic nie trwa wiecznie w końcu i oni wyprowadzili się z powtórnego nakazu sądowego.
Dom uciszył się.
Po 20-tu latach i moja mama wyprowadziła się. Pani Gilewska byla zrozpaczona. Zżyła się z
nami przez lata, rośliśmy przy niej byliśmy jak jej wnuki.
Niestety w krótkim czasie i ona odeszła, Zawał serca zakończył jej 67-mio letnie życie.