Owego czasu poproszono mnie, abym napisała zaproszenie na pewną uroczystość. Zaproszenie miało być eleganckie i wytworne. Adresowane bowiem było do biskupa, opiekuna Odnowy w Duchu Świętym w Polsce.

Zabrałam się za to z całą powagą. Nabyłam cienki karton koloru ecru – to na okładkę, a do środka kartkę koloru bordowego z nitkami złotymi – imitacja kurdybanu. Całość miała wymiar A4.

Zaproszenia pisałam ręcznie, złotą pisanką. Tekstu było sporo, więc rozmieściłam go na całej bordowej kartce. Leżała ono luźno w okładce. Nie pamiętam już szczegółów, ale na czołówce okładki namalowałam gołębia jako symbol Ducha Świętego. Całość była ładna i elegancka.

Praca została przyjęta przez zleceniodawców entuzjastycznie.

Została wysłana.

Minął jakiś czas. Uroczystość odbyła się. Gość zaproszony przyjechał.

Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się szczegółów, a były zaskakujące.

Okazało się, że po otrzymaniu zaproszenia Jego Ekscelencja zadzwonił do zainteresowanych. Przepraszał ale nie mógł przeczytać, prosił nawet swego sekretarza, czytali pod lupą, pod kątem ale na nic.

Złote nitki tła i złote litery kroju pisma zwane pisanką tak się mieniły, że Jego Eminencja ani sekretarz przeczytać nie mogli.

Musiało, jednak być coś intrygującego w tym nieczytelnym zaproszeniu, że po latach wspominał o tym wydarzeniu.