Mieszkaliśmy w Wiśle Dziechcince w prywatnym domu. Któregoś roku odwiedzili nas rodzice.
Chodziliśmy na plażę nad Wisłę. Siadaliśmy nad brzegiem przy progach wiślanych.
Można było pod nimi usiąść i opierając się poczuć siłę wodospadu.
Nieopodal nas leżał mężczyzna. Mama z ciocią rozmawiały z nim a on próbował nawiązać rozmowę ze mną.
W końcu umówił się na moście prowadzącym do Wisły Malinki. Oczywiście nie poszłam na spotkanie. Panie namawiały mnie usilnie przekonując, że jest interesujący.
Wieczorem wszyscy poszli na dancing i okazało się, że i on tam jest. Podszedł do naszego stolika i poprosił mnie do tańca. Był w mundurze marynarskim, miał wysoką rangę. Był kapitanem statku.
Na nic zdały się namowy nie chciałam z nim tańczyć ani rozmawiać.