To były lata w których uroczystości państwowe pojawiały się z koniecznością wywieszania na urzędach lub na trasach pochodu portretów polityków. Sztandarowymi głowami byli: Marks, Engels, Lenin, Stalin a potem Chruszczow no i oczywiście z panującymi polskimi politykami: Bierutem a potem Gomułką i jak to wolał z innymi ministrami.
Pochody były pierwszomajowe ale obchody 22-go lipca, rewolucji październikowej i inne w tym duchu wymagały obfitego wizerunku.
Komitet Wojewódzki czyli KW wydawało ogromne pieniądze na takie oprawy do tego dochodziły transparenty z ogromnymi napisami. Miasto zaczerwieniało się od flag, haseł i czego kto w KW nie wymyślił.
Ojcu przypadały w udziale ogromne portrety malowane w technice suchego oleju lub jak mówiło się u nas w domu wcierki olejnej. Ojciec robił to po mistrzowsku.
Nigdy nie było wiadomo dlaczego zgłaszano się w ostatniej chwili.
Portrety były ogromne. Nasze mieszkanie miało 3m.wysokości i te twarze z trudem mieścily się. Tato ustawiał je pod kątem i siedząc na krześle postawionym na stole pracował całą noc.
Jak pamiętam przywożono ogromne blejtramy z zawiasami w ich połowie, i w dużym pokoju naciągało się płótno. Pomagała mama a potem my. Ojciec robił kratę z naciągniętego sznurka nasmarowanego węglem drzewnym by móc nanieść rysunek.
Pracował całą noc a rano chodziliśmy na palcach by go nie obudzić.